Dlaczego sukces bywa dla niektórych osób przerażający?
Sukces powinien cieszyć, prawda? Przecież każdy chce lepiej zarabiać, mieć stabilność, spełniać swoje cele życiowe. A jednak wiele osób w ostatniej chwili się wycofuje, odkłada działania, wybiera mniej wymagające ścieżki albo… podświadomie psuje to, co już udało się osiągnąć. Dlaczego tak się dzieje?
Większość osób nie uświadamia sobie, że sukces to nie tylko nagrody i poczucie spełnienia, ale też zmiana. A każda zmiana oznacza niepewność. Co będzie, jeśli wszystko się uda? Czy nadal będę pasować do mojego otoczenia? Czy ludzie, których znam, nadal będą mnie akceptować? A jeśli wcale nie jestem gotowy, żeby stanąć w nowym miejscu?
Sukces oznacza też konfrontację z własnym poczuciem wartości i sprawczości. Wiele osób nie czuje, że naprawdę zasługuje na to, co dobre. Kiedy nagle pojawia się możliwość awansu, założenia firmy, zdobycia wymarzonego stanowiska, coś zaczyna szarpać od środka. „Co, jeśli to pomyłka?”, „Co, jeśli zaraz wszystko się posypie?”, „Co, jeśli ludzie zobaczą, że wcale nie jestem tak kompetentny, jak myślą?”. I wtedy zaczyna się autosabotaż. Czy to odwlekanie podjęcia decyzji, czy nieświadome blokowanie się na okazje, które mogą pchnąć życie do przodu – mechanizm jest ten sam. Kiedy sukces jest na wyciągnięcie ręki, nagle człowiek odsuwa się od niego, jakby miał do czynienia z czymś niebezpiecznym.
Skąd to się bierze? I co można z tym zrobić?
Psychologiczne mechanizmy autosabotażu
Większość z nas nie zdaje sobie sprawy, jak silnie nasz umysł potrafi opierać się wszelkim zmianom, nawet tym, które teoretycznie mogą przynieść korzyści. Mechanizmy obronne, zakorzenione w naszych przyzwyczajeniach, często aktywują się w momencie pojawienia się nowości, chroniąc nas przed ryzykiem i niepewnością. Nawet jeśli zmiana obiecuje poprawę jakości życia, nasz mózg może nieświadomie sabotować ten proces, trzymając nas w strefie komfortu i utrwalonych schematach działania.
Strach przed nieznanym to jedna z głównych sił blokujących rozwój. Nawet jeśli aktualna sytuacja jest frustrująca, człowiek już się do niej przyzwyczaił. Zna schematy, wie, czego się spodziewać. Nowe oznacza wyjście z tej znajomej przestrzeni. A co, jeśli się nie uda? Co, jeśli nie poradzę sobie w nowej roli? Strach przed porażką jest paraliżujący, ale czasem jeszcze silniejszy jest strach przed sukcesem. Bo sukces oznacza więcej odpowiedzialności, więcej oczekiwań, a często też więcej oczu skierowanych w naszą stronę.
Syndrom oszusta to kolejna pułapka, w którą wpadają nawet najlepsi. Niezależnie od osiągnięć, w głowie pojawia się myśl: „To nie ja. To przypadek. Miałem szczęście. W końcu ktoś odkryje, że się nie nadaję.” Zamiast cieszyć się sukcesem, człowiek zaczyna go umniejszać albo wręcz sabotować własne działania, żeby uniknąć sytuacji, w której musiałby udowodnić swoją wartość.
Do tego dochodzi niszczenie własnych nawyków i działań prowadzących do celu. Ktoś zaczyna regularnie pracować nad projektem, ale nagle przestaje. Ktoś rozwija swoją firmę, ale zaczyna podejmować decyzje, które osłabiają jej pozycję. Czasem to wymówki, brak czasu, zmęczenie – ale jeśli się temu przyjrzeć, często okazuje się, że to podświadoma ucieczka przed sukcesem.
Perfekcjonizm jest kolejnym mechanizmem, który sprawia, że zmiana staje się trudna do zaakceptowania. Dążenie do ideału często przeradza się w paraliż decyzyjny, gdyż obawa przed popełnieniem błędu przytłacza i uniemożliwia podjęcie ryzyka. W efekcie zamiast eksperymentować i rozwijać nowe umiejętności, pozostajemy w znanej, choć ograniczającej przestrzeni. Ta nieustanna pogoń za doskonałością obniża poczucie własnej wartości i umacnia cykl autosabotażu. Z kolei wpływ zewnętrznych oczekiwań oraz presji społecznej również odgrywa znaczącą rolę w mechanizmach autodestrukcji. Często obawiamy się, że nasze decyzje nie sprostają normom i oczekiwaniom otoczenia, co rodzi spiralę wątpliwości. W obliczu krytyki oraz porównań z innymi, zaczynamy bagatelizować własne sukcesy i umniejszać własne możliwości. To ciągłe napięcie skutecznie blokuje próby wprowadzenia pozytywnych zmian, utrwalając stan stagnacji.
Człowiek nie zawsze sabotuje siebie w oczywisty sposób. Czasem wystarczy drobna decyzja: nie wysłać ważnego maila, nie oddzwonić, odpuścić ważne spotkanie. Po czasie zaczyna to tworzyć efekt domina i w końcu można powiedzieć: „No cóż, widocznie to nie było dla mnie”.
Wpływ wczesnych doświadczeń na strach przed sukcesem
Dużo z tego, co dzieje się w dorosłym życiu, wynika z doświadczeń z dzieciństwa.
Jeśli dziecko dorastało w domu, gdzie sukces oznaczał problemy, konflikty albo zazdrość, może wykształcić w sobie przekonanie, że lepiej nie zwracać na siebie uwagi. Jeśli ktoś słyszał od rodziców: „Nie wychylaj się”, „Pieniądze psują ludzi”, „Lepiej być skromnym”, to nawet w dorosłym życiu sukces będzie czymś, co podświadomie kojarzy się z czymś złym.
Są też osoby, które w dzieciństwie miały wysokie oczekiwania, ale nigdy nie usłyszały, że są wystarczająco dobre. Zawsze można było zrobić coś lepiej, poprawić, osiągnąć więcej. Efekt? Dorosły człowiek, który mimo sukcesów wciąż czuje się niewystarczająco dobry i który – zamiast cieszyć się z osiągnięć – zaczyna podważać ich wartość albo wręcz rezygnować.
To wszystko tworzy określone schematy myślowe, które kierują działaniami, często zupełnie poza świadomością. „Nie zasługuję na to.” „To nie dla mnie.” „Lepiej się nie wychylać.” Te myśli nie pojawiają się znikąd. One były powtarzane latami, aż stały się wewnętrznym głosem, który teraz blokuje działanie. A jeśli dziecko dorastało w rodzinie, gdzie każdy sukces był umniejszany lub wyśmiewany? Gdzie rodzice, rodzeństwo lub nauczyciele sugerowali, że marzenia są śmieszne albo że „życie to nie bajka”? To tworzy wewnętrzną blokadę, która działa przez całe życie. Taki dorosły może już nie pamiętać konkretnych sytuacji, ale emocje, które się wtedy pojawiały, zostają. I kiedy nadchodzi moment sukcesu, te same emocje wracają, nawet jeśli nie mają już żadnego związku z obecną rzeczywistością. To nie jest coś, co można po prostu „przestać czuć” z dnia na dzień. Ale można sobie to uświadomić i zacząć działać inaczej.
Sabotowanie relacji i strach przed odrzuceniem
Nie wszyscy potrafią cieszyć się sukcesem innych. W teorii ludzie chcą dla bliskich jak najlepiej, ale w rzeczywistości bywa różnie. Czasem sukces sprawia, że relacje się zmieniają – i to niekoniecznie na lepsze. Niektórzy przyjaciele zaczynają się wycofywać. Ktoś, kto do tej pory był wsparciem, nagle przestaje się odzywać albo rzuca kąśliwe uwagi. Może to nie jest otwarta wrogość, ale da się wyczuć dystans. Bo jeśli jedna osoba się rozwija, to czasem przypomina innym, że oni stoją w miejscu. I nie każdy to znosi. Rodzina potrafi reagować jeszcze bardziej skomplikowanie. „Tyle zarabiasz, a nie pomożesz?”, „A nie uważasz, że trochę ci odbiło?”, „Teraz to się pewnie nie odzywasz, bo masz inne towarzystwo”. Czasem to jest żart, czasem ironia, ale pod spodem siedzi niechęć. Ludzie boją się, że sukces kogoś zmieni, że „odleci”, że już nie będzie „swój”. To sprawia, że podświadomie można zacząć się wycofywać. Jeśli sukces oznacza, że inni przestaną czuć się swobodnie w twoim towarzystwie albo że pojawi się napięcie w relacjach, to łatwiej po prostu… zwolnić. Przestać się tak starać. Zrezygnować. Żeby nadal być częścią grupy, nadal mieć wokół siebie tych samych ludzi.
Niektórzy wprost boją się samotności, która – przynajmniej w ich głowie – może się z tym wiązać. Im większe osiągnięcia, tym bardziej może się wydawać, że człowiek zostaje sam. Nie ma już wspólnego tematu z dawnymi znajomymi, nie czuje się częścią tego samego świata. To nie zawsze jest prawda, ale wystarczy, że tak się wydaje, żeby podświadomość zaczęła działać przeciwko własnemu rozwojowi. Jeśli sukces oznacza ryzyko odrzucenia, to lepiej się przed nim zabezpieczyć. Nawet kosztem własnych celów.

Autosabotaż
Praktyczne sposoby na przestanie sabotowania własnych działań
Jak rozpoznać własne schematy autosabotażu?
Autosabotaż nie przychodzi wprost. Nikt nie mówi sobie: „Zniszczę swoje szanse”. To się dzieje powoli, prawie niezauważalnie. Małe decyzje, które razem tworzą wielką przeszkodę. Niechęć do podejmowania decyzji. Zwlekanie z działaniem. Przekonanie, że „jeszcze nie teraz”. Odkładanie rzeczy na później, aż w końcu temat sam się rozmywa. Zaczyna się od rzeczy, które wydają się niewinne. Ktoś ma pomysł, ale zanim coś z nim zrobi, zaczyna wątpić. Może jednak nie jest wystarczająco dobry? Może lepiej poczekać, aż będzie idealny moment? Może ktoś inny zrobi to lepiej? Inna wersja autosabotażu to perfekcjonizm. Zamiast działać, pojawia się tylko poprawianie, dopracowywanie, analizowanie, szukanie lepszej strategii. I tak bez końca. Aż w końcu wszystko traci sens albo ktoś inny zrobi to pierwszy. Najgorszy moment to ten, kiedy człowiek jest już blisko celu, ale w ostatniej chwili się wycofuje. Wszystko szło dobrze, ale nagle pojawia się myśl: „A co, jeśli mnie wyśmieją?”, „A co, jeśli się pomylę?”, „A może lepiej nie ryzykować?”. I cały wysiłek idzie na marne. Zwykle w takich chwilach nie myśli się o tym jako o sabotażu. Wydaje się, że po prostu „coś nie wyszło”, że „to nie był dobry moment”, że „nie byłem jeszcze gotowy”. Ale jeśli takie sytuacje powtarzają się regularnie, to znaczy, że to nie przypadek.
Autosabotaż działa jak cichy hamulec. Nawet kiedy wszystko idzie dobrze, nagle pojawia się lęk, wątpliwości, blokada. Coś sprawia, że zamiast iść dalej, człowiek zaczyna szukać powodów, dla których lepiej się cofnąć. Nie trzeba wiele, żeby to zatrzymać – wystarczy zauważyć, że to się dzieje. Ale dopóki to zostaje niezauważone, może skutecznie zablokować każdy sukces.
Neurobiologiczny mechanizm autosabotażu
Neurologiczne podstawy autosabotażu często wiążą się z dysfunkcyjną współpracą między korą przedczołową a układem limbicznym. Kora przedczołowa, odpowiedzialna za planowanie, podejmowanie decyzji i hamowanie impulsów, może być nadmiernie obciążona przez nadaktywność ciała migdałowatego – centrum przetwarzania emocji. W sytuacjach stresowych lub przy pojawieniu się niepewności, zwiększone pobudzenie ciała migdałowatego wywołuje uczucie zagrożenia, co prowadzi do nieświadomego hamowania działań, nawet jeśli zmiana mogłaby przynieść korzyści. Ta neurologiczna reakcja, zakorzeniona w mechanizmach przetrwania, sprawia, że mózg preferuje bezpieczny, znany schemat, zamiast ryzykować niepewność nowości. Równie istotną rolę odgrywa dysregulacja neuroprzekaźników, takich jak dopamina i serotonina, które wpływają na motywację, nagradzanie i regulację emocji. Nierównowaga w tych systemach może powodować nadmierną ostrożność i skłonność do zwlekania, co dodatkowo wzmacnia cykl autosabotażu. Zbyt niski poziom dopaminy utrudnia odczuwanie satysfakcji z osiągnięć, podczas gdy nieprawidłowa aktywność serotoniny może wzmacniać lęk przed porażką. W rezultacie mózg, działając na podstawie tych nieoptymalnych sygnałów, wybiera strategie oparte na zachowaniu status quo, blokując potencjalne zmiany i rozwój.
Przeprogramowanie schematów myślowych
Nie wystarczy powiedzieć sobie: „Od dzisiaj przestaję się sabotować”. Gdyby to działało, nikt nie miałby z tym problemu. Mechanizmy, które zatrzymują przed sukcesem, są zakorzenione głęboko i nie wystarczy ich „przełamać siłą woli”. To są schematy myślowe, które działają automatycznie, często poza świadomością. Trzeba je rozbroić na poziomie emocji, a nie tylko logiki. Pierwszy krok to zauważenie tych schematów. Kiedy się pojawiają? Co je wyzwala? Czy to moment, kiedy ktoś cię chwali? Czy kiedy masz podjąć ważną decyzję? Może to chwila, gdy inni patrzą na ciebie z uznaniem i czujesz dziwny dyskomfort?
Jeśli rozpoznasz te sytuacje, zobaczysz, że nie są przypadkowe. Powtarzają się według określonego wzoru. Druga rzecz to praca z przekonaniami, które leżą pod spodem. Często są to zdania, które działają w tle jak stary, zepsuty program:
- „Nie zasługuję na sukces.”
- „Jak odniosę sukces, ludzie mnie znienawidzą.”
- „Sukces to odpowiedzialność, a ja nie dam rady.”
- „Lepiej się nie wychylać, bo będzie bolało.”
Można to zmieniać. Nie od razu, ale stopniowo. Praca nad przekonaniami polega na ich podważaniu, szukaniu dowodów na to, że nie są prawdziwe. Możesz zacząć od drobnych kroków: zamiast myśleć „Nie zasługuję”, spróbować „A jeśli jednak zasługuję?”. Nie chodzi o pozytywne afirmacje, w które i tak nie wierzysz, tylko o zostawienie sobie furtki na inne myślenie.
Kolejna skuteczna metoda to ekspozycja na sukces. Brzmi dziwnie, ale działa. Jeśli sukces cię przeraża, trzeba się do niego stopniowo przyzwyczajać. To jak z zimną wodą – im częściej do niej wchodzisz, tym mniej cię szokuje. To oznacza, że zamiast uciekać od momentów, w których czujesz napięcie związane z sukcesem, warto chwilę w nich pobyć. Jeśli ktoś cię chwali, nie odwracaj wzroku, nie umniejszaj, nie mów „to nic takiego”. Po prostu przyjmij. Jeśli dostajesz awans, nie zaczynaj od myślenia „czy dam radę?”, tylko pozwól sobie chwilę poczuć, że to realne i zasłużone. Jeszcze jedna rzecz: redefiniowanie porażki. Jeśli każda porażka oznacza „jestem beznadziejny”, to naturalne, że zaczniesz się bać działania. Ale jeśli porażka to po prostu informacja zwrotna? Test? Kolejny krok? Nagle okazuje się, że można próbować dalej, bez lęku, że to oznacza coś ostatecznego.
Praktyczne sposoby na przestanie sabotowania własnych działań
Najczęstszy błąd, jaki ludzie popełniają, to próba „przeskoczenia” własnych ograniczeń. Myślą, że jeśli teraz są zablokowani, to jedyną opcją jest spektakularny skok w sukces. I to jest błąd, bo im większa różnica między punktem A a B, tym większy opór. Zamiast tego działa strategia pół kroku. Nie musisz od razu zmieniać wszystkiego. Wystarczy zrobić o pół kroku więcej niż do tej pory. Jeśli boisz się mówić o swoich sukcesach, nie musisz od razu pisać o nich publicznie. Ale możesz powiedzieć o nich jednej osobie. Jeśli odkładasz działanie, nie musisz nagle stać się mistrzem produktywności – ale możesz zacząć od pięciu minut pracy dziennie. To podejście działa, bo omija mechanizmy obronne. Zmiana jest na tyle mała, że nie wzbudza oporu, ale jednocześnie sprawia, że zaczynasz się ruszać do przodu. Poza tym, trzeba działać mimo strachu. Strach przed sukcesem nie zniknie ot tak. To uczucie może się pojawiać jeszcze długo. Kluczowe jest to, żeby nie czekać, aż minie, tylko zacząć działać, mimo że jest. Bo jeśli czekasz na idealny moment, nigdy go nie będzie.
Skuteczna technika przełamywania autosabotażu przez metodę dzielenia większego zadania na szereg małych, łatwo osiągalnych celów – tzw. mikro-zadań – połączona z wizualizacją sukcesu jest jedną z najskuteczniejszych technik motywacyjnych. W tej technice ważne jest, aby każdy etap kończyć konkretnym osiągnięciem, co umożliwia systematyczne wzmacnianie pozytywnych ścieżek w mózgu. Na początku, kora przedczołowa, która odpowiada za planowanie, organizację oraz kontrolę impulsów, aktywnie uczestniczy w rozbijaniu zadania na mniejsze części. Dzięki temu proces staje się bardziej przystępny, a mózg mniej obciążony dużym, abstrakcyjnym wyzwaniem. W trakcie wykonywania poszczególnych mikro-zadań zachodzą kluczowe procesy neurobiologiczne. Każde zakończone sukcesem działanie powoduje uwolnienie dopaminy – neuroprzekaźnika odpowiedzialnego za uczucie nagrody i satysfakcji. To właśnie ten sygnał wzmacnia obwody nagrody, sprawiając, że mózg zaczyna kojarzyć podjęte wysiłki z pozytywnymi emocjami. Dodatkowo, gdy cel jest jasno określony i osiągnięcie go wydaje się realne, kora przedczołowa efektywnie hamuje nadaktywność ciała migdałowatego, czyli obszaru mózgu odpowiedzialnego za reakcje lękowe i stresowe. W rezultacie, emocjonalna bariera, która mogłaby wcześniej prowadzić do autosabotażu, zostaje osłabiona, co pozwala na bardziej zrównoważoną reakcję na nowe wyzwania. Kluczowym elementem tej techniki jest również wizualizacja sukcesu. Wyobrażenie sobie pozytywnego rezultatu przed wykonaniem zadania angażuje zarówno obszary kory przedczołowej, jak i struktur układu limbicznego, w tym ciało migdałowate, które w tym kontekście pomaga regulować emocje. Dzięki temu mózg zaczyna postrzegać wyzwania nie jako zagrożenie, ale jako szansę na zdobycie satysfakcji. Uwalnianie dopaminy nie tylko umacnia pozytywne wspomnienia związane z osiągnięciem celu, ale także redukuje lęk przed porażką, dzięki czemu przyszłe próby podejmowania działań stają się mniej obciążone emocjonalnie. W efekcie, regularne kończenie małych zadań sukcesem buduje silniejszy, pozytywny schemat działania, który stopniowo przełamuje mechanizmy autosabotażu.
Ważne jest również to, że nie wszystko da się zrobić samemu. Jeśli wokół ciebie są ludzie, którzy umniejszają twoje osiągnięcia, podkopują pewność siebie albo każą ci „nie przesadzać”, trudno będzie przestać się sabotować. Dlatego kluczowe jest, żeby otaczać się tymi, którzy wspierają, a nie ciągną w dół. To mogą być ludzie, którzy myślą podobnie jak ty, którzy też się rozwijają. Czasem warto świadomie ograniczyć kontakt z tymi, którzy sprawiają, że zaczynasz wątpić w swoje działania.
Co zmienia życie bez autosabotażu?
Bez autosabotażu życie nie staje się nagle łatwe, ale przestaje być polem walki z samym sobą. Nie znika strach, nie znikają trudności, ale nie ma już tego wewnętrznego mechanizmu, który podcina ci skrzydła tuż przed metą. Ludzie, którzy przestają się sabotować, nie są mniej wrażliwi, mniej zestresowani czy bardziej odporni. Po prostu nie rezygnują z siebie w momentach, kiedy wcześniej by się wycofali. Sukces przestaje być czymś, co „trafia się innym”, a staje się realną możliwością. Nie ma już tego napięcia, że może coś się uda, ale pewnie nie dla mnie. Bo kiedy nie podkładasz sobie nóg, to nawet jeśli coś nie wyjdzie, można próbować dalej.
Teraz zadam Ci pytanie: co możesz zrobić dzisiaj, żeby nie stanąć sobie na drodze? Nie za tydzień, nie jak będziesz gotowy, nie jak zmienią się okoliczności. Dzisiaj. Nawet jeśli to jest mały krok. Bo od tego się zaczyna.
Jeśli czujesz, że jesteś gotów na przełamanie barier, które hamują Twój rozwój, zapraszamy Cię na specjalistyczne szkolenie z technik przełamywania autosabotażu. Podczas warsztatów nauczysz się, jak wykorzystywać neurobiologiczne mechanizmy swojego mózgu do budowania pozytywnych nawyków i osiągania sukcesów. Dzięki praktycznym ćwiczeniom i wsparciu ekspertów odkryjesz, że prawdziwa zmiana zaczyna się wtedy, gdy przestajesz podkładać sobie nogi. Dołącz do nas i zacznij pisać nowy rozdział swojego życia – bez ograniczeń, z pełną wiarą we własne możliwości.
Współautor: Magdalena Dąbrowska
Zostaw komentarz